Terror zawsze działa. Rozmowa po filmie Chińskie obozy koncentracyjne w reżyserii Tani Rakhmanovej
„Chińskiego obozy koncentracyjne” Tani Rakhmanovej to kolejny z filmów prezentowany na Festiwalu w ramach pokazów specjalnych. Tak, jak w przypadku drugiego dokumentu reżyserki, Żelazna kurtyna: Życie pod okupacją sowiecką włącza się on w dyskusję o terrorze totalitarnego systemu, biorąc tym razem za przykład historię Chińskiej Republiki Ludowej. Archiwalnym zdjęciom i nagraniom z chińskich łagrów, laogai, towarzyszą świadectwa ofiar systemu stworzonego przez Mao Zedonga, a historyczne fakty mieszają się z teraźniejszością, odkrywając przerażającą twarz współczesnego, chińskiego przemysłu. Po seansie odbyło się spotkanie z reżyserką filmu, które poprowadził dr Mikołaj Mirowski. W roli tłumacza wystąpił mgr Piotr Baleja.
– Nie wydaje mi się, że istnienie tych obozów jest powtórzeniem historii, lecz jej kontynuacją. To, czego nie pokazaliśmy podczas tych dwóch godzin filmu: komuniści z Chin w latach 30. przyjeżdżali do ZSRR i prawie wszyscy byli wysłani do Gułagu, a potem po powrocie do Chin… oni stworzyli swój Gułag – powiedziała podczas dyskusji nad filmem Tania Rakhmanova – Tak naprawdę dopóki nie zaczęłam pracować nad kwestią chińską, wcześniej o tym nie myślałam, ale doszłam do wniosku, że dyktatura bez represji nie jest możliwa. Te obozy są tylko jej częścią. To nie jest kwestia tego, że Mao, Hitler czy Stalin byli szczególni. Nie, oni po prostu byli częścią systemu totalitarnego.
Zapytana o przyczyny, które sprawiły, że zmiany gospodarcze w ChRL nie pociągną za sobą także zmian politycznych, reżyserka odpowiedziała:
– Chiny, choć nie tylko Chiny, dokładnie pokazują, że kapitalizm i wolny rynek nie są równe wolnej myśli. Te strajki, zmiany, one rzeczywiście wpłynęły na rozwój ekonomii, gospodarki, ale demokracji nie przyniosły. Być może jest to związane z tym, że demokracja jest wynalazkiem zachodnim, wszak związanym z kulturą grecką. Nie chcę tutaj uogólniać, ale być może to jest jeden z czynników, dlaczego tak się stało.
Podczas dyskusji wielokrotnie powracał także temat podobieństw, jakie można odnaleźć zarówno w dawnych, jak i współczesnych systemach rosyjskim i chińskim – Zapewne jest to kwestia po części związana z mentalnością, ale trzeba uświadomić sobie, że Mao nie był Chruszczowem. On był Stalinem. I tak samo wprowadzał podobne represje względem robotników, względem całego narodu. Myślę, że powiem trochę na odwrót. Jeśli w ZSRR w 1963 roku też wybuchłyby takie masowe protesty jak w Chinach, to jest spora szansa, że Chruszczow również zdecydowałby się na wyprowadzenie wojsk.
– To jest też prawda związana ze Związkiem Radziecki. Pierwsze obozy, które powstały, kiedy Mao doszedł do władzy, były tworzone z pomocą doradców z Gułagu. Można znaleźć informacje, dokumenty, które zostały wykradzione z sowieckich archiwów, ale są w języku chińskim. Są tam instrukcje radzickich instruktorów, którzy poinstruowali, w jaki sposób te obozy mają wyglądać – dodała na koniec Tania Rakhmanova.
Ukrainstan Artist War, reż. George Gittoes oraz spotkanie z reżyserem i producentką Hellen Rose
– Niebezpiecznie jest myśleć o wydarzeniach wojennych jedynie w kontekście traumy. Widziałem wielu martwych ludzi, wiele ciał, a nie mam PTSD. To nie jest tak jak w ,,Czasie Apokalipsy”, kiedy bohater patrzy na wiatrak i ma flashbacki. Częściej syndrom stresu pourazowego mają ludzie, którzy jadą na wojnę, aby mordować, a nie wspierać i pomagać – mówił po seansie ,,Ukrainistan Artist War”, reżyser George Gittoes.